Jeżeli pod agendą duńskiego Ministerstwa (w tym wypadku Żywności, Rybołówstwa i Rolnictwa- choć to bez znaczenia) organizowana jest kampania reklamowa jednoznacznie kojarząca się z seksem, to chyba czas się nad sprawą pochylić. Jeżeli celowo namawia się do jedzenia warzyw 6 razy dziennie (zamiast 5 – co jako idealną częstotliwość ukazały badania), by słowo „sześć” [duńskie „seks”] brzmiało tak jak „sex”, a tym samym przykuwało uwagę, to jest to dość niepokojące. Jeżeli na plakatach dotyczących diety owocowe-warzywnej widzimy kopulujące płody ziemi ukształtowane w ludzkie sylwetki, to... no może lepiej po prostu się śmiejmy.
Zastanawia przekaz, który kierowany jest do przeciętnego odbiorcy. Zastanawia to, jak on zostanie zinterpretowany. Czy rzeczywiście wprowadzenie większej ilości jarzyn i owoców będzie kojarzone z korzystnym wpływem na zdrowie? Czy osoba przyjmująca reklamę, nie zdecyduje się jednak na skonsumowanie swojego związku raczej, zamiast pęczka marchewek? Akt seksualny uchodzi za zdrowy, poprawiający kondycję oraz samopoczucie. Jak wiele osób przedłoży nad niego „zieleninę”? Człowiek w swej naturze traktuje wszelkie dostarczane mu informacje bardzo wybiórczo. Wyselekcjonuje je tak, by przyjąć najwygodniejsze i najlepsze dla niego. Nie jest tajemnicą, że każdy z nas ma w sobie coś z egoisty. Nie jest też tajemnicą, że czego oczy nie widzą... A tu widzą – kulturalne współżycie z nieco abstrakcyjnymi „aktorami”. Wyobraźni nam jednak nie brakuje i już wiemy, kto dziś będzie papryką a kto marchewką z plakatu.
0 komentarze:
Prześlij komentarz