O autorkach

Moje zdjęcie
Studentki trzeciego roku dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Powszechnie znane jako loża szyderców. Wesołe, energiczne, czasem trochę nieznośne. Umysły humanistyczne, choć niepozbawione zacięcia analitycznego. Krytycznym okiem oceniają świat. Nie zadowalają się byle czym, zawsze chcą więcej i więcej i więcej...

poniedziałek, 22 listopada 2010

Lanie wody nie w Polsce

źródło zdjęcia: www.kampaniespoleczne.pl

„Puszcza się bez przerwy, a ty ciągle ją lejesz” to hasło, które znalazło się na projekcie billboardu konkursowego na temat „Ważna jest każda kropla”. Plakat nie ukazał się na żadnym nośniku i prawdopodobnie już nigdy się nie ukarze, bo natrafił na ostry sprzeciw i krytykę organizacji kobiecych walczących z dyskryminacją kobiet. Eksperci także wypowiadali się nieprzychylnie na temat pomysłu, mówiąc o karygodnej nadinterpretacji.

W przepychankach słownych i poszukiwaniu winnych takiej sytuacji zapomniano niemalże o meritum, czyli promowaniu oszczędności wody. Życiodajny napój docenia się tak naprawdę tylko w krajach, gdzie go dziś brakuje. Należy jednak zdać sobie sprawę, że źródła nie są niewyczerpane. Nie mamy zwyczaju patrzeć w przyszłość i zastanawiać się nad ewentualnymi konsekwencjami naszych czynów. Żyjemy tu i teraz, „na spontanie”, z dnia na dzień. Coś, co ma się wydarzyć za 100 czy 200 lat jest dla nas tak odległą perspektywą, że całkowicie wykracza poza nasze zdolności pojmowania. Zresztą przecież „to mnie nie dotyczy”. Nawet w takich sytuacjach wychodzi na jaw nasza egoistyczna natura. Ekolodzy starają się przekonywać, że nawet drobne czynności życia codziennego mogą poprawić obecną sytuację. Zachęca się nas do ograniczania zużycia wody poprzez zakręcanie kranu w trakcie mycia zębów chociażby, używania zmywarek, czy kąpieli pod prysznicem. To tylko kropla w morzu potrzeb, ale od czegoś trzeba zacząć.

niedziela, 21 listopada 2010

Tolerancja

źródło: www.youtube.com

Reklama „żółtych stron”, czyli stron ogłoszeniowych nie została dopuszczona do zaprezentowania. Dlaczego? Humorystyczna, nieagresywna i pozornie kulturalna nie spodobała się niektórym środowiskom, które zarzuciły jej szerzenie dyskryminacji pracowników fizycznych oraz czarnoskórych.

Wydawać by się mogło, że w sytuacji, gdy świat, dzięki rozwojowi technologii oraz usprawnieniu sposobów komunikacji, staje się jakby mniejszy, wszyscy mieszkańcy jednocześnie stają się sobie bliżsi. Liczne migracje, czy choćby wakacyjne podróże umożliwiają nam zapoznanie się z innymi kulturami i powodują, że zaczynamy je bardziej doceniać, jako twory inne- w znaczeniu ciekawe, a nie inne- w znaczeniu gorsze. A jednak rekinów nie brakuje. Żądni władzy, okazania swojej wyższości utrudniają życie „obcym”. Z drugiej strony obrońcy praw człowieka niepotrzebnie niejednokrotnie rozdmuchują niegroźne przypadki rzekomej dyskryminacji i podnoszą je do rangi prześladowań mniejszości czy czynów rasistowskich. Śmieszą wręcz dyskusje na temat niepoprawności wiersza Tuwima o murzynku Bambo. Podobnie nadgorliwe wydają się być środowiska feministyczne postulujące np. dorysowanie chłopcu na znaku drogowym miejsca przejścia dla pieszych spódniczki itp. Przesada powoduje ośmieszenie problemu i umniejszenie jego rangi w pojęciu szerszym, a ostatecznie bagatelizację. Z tolerancji wiele osób robi sobie dziś kartę przetargową w sytuacjach konfliktowych na różnych płaszczyznach. Szachuje się tym słowem na prawo i lewo, nie do końca zawsze zgodnie z jakimś przyświecającym wyższym celem. Walka o równość jest sprawą ważną, ale nie może być wykorzystywana do przepychanek politycznych chociażby. Co więcej, dziś coraz częściej wymaga się od większości społeczeństwa nie tylko tolerancji („znoszenia”), ale akceptacji. Skoro więc głosimy wolność wyznawania poglądów dla wszystkich, dajmy możliwość większości, by sama decydowała o tym, co akceptuje, a co nie. Tolerujmy jej taką a nie inną postawę wobec tolerancji i nie starajmy jej się na siłę zmieniać.

sobota, 20 listopada 2010

Dzieci wiedzą, czego chcą


źródło filmu: http://www.youtube.com/

Zakazane zostało emitowanie reklamy sieci Vodafone, która ukazuje skłonności dzieci do podglądania kobiet oraz dotykania ich miejsc intymnych. Hasło „dzieci wiedzą, czego chcą” miało chyba konotować skojarzenie, że w sposób świadomy wybierają tego właśnie operatora.


Dzieci rzeczywiście wiedzą, czego chcą.

Dawniej można było obserwować szacunek dla starszego rodzeństwa, rodziców, dziadków, nauczycieli... Dziś na ich podziw zasługuje jedynie bohater serialu, bajki, czy ktoś inny znany ze świata medialnego.

Kiedyś dzieci skakały w gumę i bawiły się w chowanego, dziś mają komputery i to im wystarcza.
Kiedyś czasem w wakacje dziewczynki malowały dla zabawy paznokcie, obecnie mijamy dwunastolatki w pełnym makijażu i butach na obcasie.
Kiedyś na Pierwszą Komunię Świętą chciało się dostać zegarek, dziś skuter, ewentualnie laptopa.
Kiedyś czasem dziecko tupnęło nóżką z niezadowolenia, dziś daje upust swojej frustracji krzycząc w niebo głosy, nierzadko rzucając wyzwiskami.

Dzieci wiedzą, czego chcą.

Rodzice dziś chyba najbardziej chcą grzecznych dzieci, ale rozpieszczają je do granic możliwości,a potem „budzą się”, gdy już nie mogą nad nimi zapanować.
Dziadkowie chcą grzecznych kochanych wnucząt, a tymczasem te nudzą się bez telewizora i Internetu.
My osobiście chciałybyśmy jeszcze spotykać prawdziwe dzieci i widzieć ich dzieciństwo.

Ale one wiedzą, czego chcą.

Kultura krwi


źródło filmu: www.youtube.com

Słynna scena prysznicowa z „Psychozy” Hitchcocka i równie słynny keczup? A może parodia horrorów przez pokazanie prawdziwego źródła krwi? Pytania z cyklu „co autor chciał przez to powiedzieć” pozostawimy bez odpowiedzi.

Reklama keczupu Heinz nie była dopuszczona do emisji telewizyjnej. Biorąc pod uwagę, że reklamy zwykłych produktów spożywczych prezentowane są w telewizji naturalnie tak przed godziną 22, na pewno odbiorcami byłby także dzieci. Zbyt wysoki stopień brutalizacji obrazu wpłynął zapewne na taką a nie inną decyzję. Spot, choć przez część konsumentów, uznany za zabawny, wydaje się być mało... apetyczny (żeby pozostać w nazewnictwie branży spożywczej;) ). Pomysł jest dość ciekawy i innowacyjny. Natomiast obraz zlizywania z palca czerwonej mazi, interpretowanej tu jako krew, mieści się zdecydowanie w kategoriach obrzydliwości. Reklama jest niesmaczna i wywołuje nieprzyjemny grymas na twarzy. Dla części odbiorców byłaby zapewne wręcz odstraszająca od zakupu owego produktu i działałaby raczej antypromocyjnie.

Reklamotwórcy chcieli zapewne postawić na to, co dziś się sprzedaje – krew. Nie bez przyczyny studenci dziennikarstwa informowani są na zajęciach, że dobre tematy to między innymi te, które zawierają element nowości, erotyki lub właśnie krwi. Śmierć, agresja i brutalność są poczytne. Odbiorca komunikatu żądny jest napięcia, skandalu, patologii. Wydarzenia niecodziennie, z marginesu wywołują najwięcej emocji. Mamy do czynienia z powszechną brutalizacją języka, obrazu, kultury. Jesteśmy wampirami, głodnymi ludzkiej krwi.

piątek, 19 listopada 2010

Nagość jest w cenie

Niezmiernie kontrowersyjna reklama znanej marki Calvin Klein otwiera cykl wpisów dotyczących spotów i plakatów, których emisja w charakterze reklamowym, ze względu na swój niedopuszczalny sposób wyrazu lub użycie niedozwolonych, szkodliwych społecznie metod, została zakazana.




źródło zdjęcia www.lookbookfashion.com

Co dziś jest w modzie? Ciało! Im mniej ubrane, tym lepiej oczywiście. Reklamy ociekają nagością i erotyzmem. Seksualność jest wszędzie. Przykładem mogą być plakaty reklamujące jeansy Calvina Kleina. Te akurat uznane zostały za nieprzyzwoite i zakazane do wszelkich publikacji. Obserwujemy jednak pornograficzną inwazję, która atakuje każdą sferę naszej kultury. Powyższy plakat mógłby równie dobrze zachęcać do masowych orgii czy eksperymentów seksualnych.

Dawno minęły czasy, gdy seks był tematem tabu i istniała jeszcze intymność. Dziś wszystko jest na pokaz i, co gorsza, na sprzedaż. Handluje się ciałami jak produktami. Im ładniejsze, bardziej doskonałe czy oryginalne czasem, tym większa jego wartość i tym bardziej wykorzystywane. Kiedyś wydarzeniem dla modelki, które nie umykało uwadze dziennikarzy oraz odbijało się echem wśród znajomych , przyjaciół i rodziny, była sesja zdjęciowa zrobiona do męskiego magazynu „Playboy”. Dziś tego typu sesje oglądamy po wielokroć w prasie czy telewizji o zdecydowanie innym profilu. Internet jest wręcz kopalnią tego typu materiałów. Modelki, już od najmłodszych lat, pozują nago. Odmowa może w konsekwencji prowadzić do zerwania kontraktu. „Jesteś modelką, to Twoja praca, Twoje ciało jest narzędziem Twojej pracy”. Uprzedmiotowienie, upowszechnienie, spowszednienie ciał.

Dojrzałe kobiety potrafią może jeszcze zadbać o jakikolwiek szacunek w stosunku do siebie. Te młodsze same go nie posiadają więc nie wymagają go od innych. (Mówimy o kobietach, bo zwykle to one stają się dziś „towarem na sprzedaż”) Znany większości materiał „Galerianki” jest więc rzeczywistym dokumentem. Ciało traktowane jest przez dziewczyny jako maszynka do robienia pieniędzy. Sprzedają się za ubrania, imprezy czy opłacenie studiów. To niepokojące zjawisko zaczyna przybierać charakter masowy, zaczyna być na stałe wpisane w naszą kulturę. Stajemy nadzy wobec świata a nasza kultura pozbawiana jest odzienia utkanego z nitek szacunku.

Dwuznaczności


 źródło zdjęć: http://www.wirtualnemedia.pl/



źródło filmu: www.youtube.com

Marka odzieży młodzieżowej Cropp Town oparła jedną ze swoich kampanii reklamowych na 3 oryginalnych, ale z pewnością dwuznacznych tekstach zaczerpniętych bezpośrednio z podręczników krawiectwa oraz z instrukcji maszyn do szycia: „obrabianie dziurek, „obciąganie guzików” i „krochmalenie poszwy”. Cała kampania realizowana była pod wspólnym hasłem „Szyjemy inaczej”.

Specyfika reklamy polega na jej humorystycznym wydźwięku. Można ją ponadto uznać za wręcz edukacyjną, bo jest krótkim wykładem z historii prywatnej inicjatywy w PRL-u. Dawniej każdy zakład krawiecki miał zapewne podobne usługi w swojej ofercie. Zabawa słowem, wywoływanie określonych skojarzeń, niebezpośrednie „flirtowanie” z odbiorcami – za to należy się firmie uznanie. Delikatne i subtelne prowokowanie jest niegroźne dla konsumenta. Taki sposób zaintrygowania społeczeństwa zasługuje na pochwałę. Dwuznaczności są interesującą zabawą i nawiązaniem swoistego dialogu z odbiorcami, gdy nie są nachalne. O dziwo młodzieżowa marka sprostała wyzwaniu i wprowadziła subtelny romans z klientami, bez wprowadzania wulgaryzmów, czy obrazów o „agresywnym” wydźwięku. Kultura (ta PRL-owska i ta związana z grzecznością) zachowana.

czwartek, 18 listopada 2010

Narodziny materializmu

Współcześni nie stawiają sobie szekspirowskiego pytania "Być albo nie być...". Wolimy raczej nie być, za to zdecydowanie mieć. Konsumpcjonizm dochodzi do poziomu społecznej plagi. Zakupy, wyjazdy i rozrywki za wszelką cenę. Czas spędzany w gronie rodziny czy przyjaciół znaczy niewiele. Wartością są przedmioty. Telewizory, samochody, laptopy, sprzęty gospodarstwa domowego... Boże Narodzenie to przede wszystkim prezenty, urodziny i wesela to pezenty, rodzina to ... prezentodawcy?

W tej sytuacji nie dziwi fakt udzielanych przez młodych ludzi odpowiedzi "Najpierw musimy się dorobić", "Jak trochę zaoszczędzimy", "Trzeba najpierw skorzystać z życia" na pytania dotyczące planowania potomstwa. Rodzicielstwo postrzegane jest raczej jako utrudnienie, zerwanie z komfortem, zakończenie hedonistycznego życia niż radość. Przekonać do odwrotu od konsumpcyjnego modelu życia w stronę rodziny miała polska kampania.

Akcja spotu prezentowanego w ramach promowania rodzicielstwa toczy się na porodówce. Młode małżeństwo w pocie i bólu oczekuje potomka. Zamiast dziecka na świat przychodzi... odkurzacz. Chwilę później szpitalnym korytarzem przechadza się para z nowo narodzonym odkurzaczem oraz druga - z telewizorem plazmowym jak z becikiem. W tle komentarz :"Coraz częściej dzieci przegrywają konkurencję z przedmiotami i karierą. Rodzi się nas mniej, niż umiera. A ty, co jeszcze musisz kupić, zanim zdecydujesz się na dziecko?".




źródło filmu: www.youtube.com

Pojawiły się głosy o innych czynnikach wpływających na spadek urodzeń w Polsce. O braku poczucia bezpieczeństwa, o niedostatecznej pomocy ze strony rządu, o niepewnej przyszłości... Zjawisko jest na tyle złożone, że na pewno wpływa na nie wiele elementów. Kultura materializmu jest jednak zdecydowanie jednym z nich.

środa, 17 listopada 2010

Duchowe przebudzenie


źródło zdjęć: www.osocio.org

Reklama kanadyjska
(część z wyżej widocznych fotografii, prezentujacych reklamę opublikowałyśmy też w albumie stoworzonym dzięki platformie jalbum.net. Obejrzeć je można klikając na 'reklamę kanadyjską'. )

Jak przyjemny był seks zanim został uznany za grzech? Które fragmenty Biblii są sensowne, a które nie? Czy „duchowy odjazd” na marihuanie jest dobrym sposobem na zbliżenie się do Boga? To pytania, jakie skierował do swoich wiernych Zjednoczony Kościół Kanady i zachęcał do odpowiedzi na stworzonym przez siebie portalu społecznościowym. Portal miał na celu także zjednoczenie zarówno wierzących i agnostyków, jak i ateistów w dyskusji dotyczącej wiary, duchowości, wartości moralnych. Kampania przeprowadzona przez Kościół była spójna, intrygująca oraz skłaniająca do przemyśleń.

W sytuacji powszechnego kryzysu wiary, rosnącej niechęci do Kościoła i podkreślania jego braku nowoczesności, tego typu akcje są na pewno skutecznym obalaniem istniejącego obrazu. Każdemu człowiekowi daje się w dodatku możliwość podyskutowania i poruszenia kwestii związanych z moralnością, życiem publicznym, czy duchowością. To niezwykle ważne, by Kościół wychodził naprzeciw wiernym. Taka forma kontaktu może także przyciągnąć osoby niewierzące i zachęcić je do włączenia się do wspólnoty. Świat zmienia się bardzo szybko. Nowe technologie tworzą nowe cywilizacje. Mnogość informacji, przewartościowanie moralne sprawia, że człowiek także się zmienia. Nie może na tej drodze pozostawać sam. Jeżeli Kościół nie chce zostać odrzucony, musi zaprzestać trzymania się w sztywnych ramach, musi postarać się towarzyszyć i wykazać się także odrobiną postępowości. Humorystyczne podejście i odrobina dystansu do samej instytucji mogą tylko pomóc zachęcić wątpiących do dialogu.

Godna aborcja

żródło zdjęcia: www.kampaniespoleczne.pl

„Plakat pokazuje absurd sytuacji, w której kobiety w Polsce narażają swoje życie w podziemiu aborcyjnym, a za te same pieniądze można to samo zrobić godnie i bezpiecznie.”

Aborcja jako temat kontrowersyjny i budzący wiele emocji jest niewątpliwie problemem globalnym dwudziestego pierwszego wieku. Silnie związana z kulturą, religią i indywidualnymi przekonaniami wyklucza zdecydowaną „rację”. Argumentów jest tyle ile osób. O rozwiązanie trudno. Nie wszystko bowiem można zostawić w gestii sumienia, bo istnieje zagrożenie samozagłady.

Jakkolwiek nie podchodzić by do tematu, ciężko mówić o aborcji w kategoriach godności. A jednak na to skusiły się Separatystyczne Rewolucyjne Oddziały Maciczne. Rzeczywiście, o ile ich skuteczność zależna jest od stopnia rewolucyjności, trudno odmówić efektywności prac. Kultura nasza podupada. Tak samo podupada kultura reklam. Nawiązywanie do kampani reklamowych Mastercard, które słyną raczej z humorystycznego podejścia i rozrywkowego charakteru, budzi niesmak. Doprowadzanie problemu aborcji do poziomu śmiesznostki i żartu wydaje się być mocno niepoważne. Zamknięcie go w ramy wydarzenia, które może posłużyć do politycznej przepychanki, jest dalece niestosowne. „Zabawa” usuwaniem ciąży pozbawiona jest wszelkiej etyki. Nie może być mowy o igraniu z potoczną skrobanką. Gdzie rzeczywisty szacunek? Gdzie uszanowanie jakichkolwiek wyższych wartości, ideałów, przekonań? Gdzie się podział człowiek, jako coś więcej niż tylko twór biologiczny (ponoć najbardziej rozwinięty w dodatku!)? Nie godzi się nazywać naszej cywilizacji kulturą. Taka „kultura” niegodna jest czci.

wtorek, 16 listopada 2010

Propaganda nagości


Prasę i billboardy największych miast Polski zdominowały swego czasu reklamy wyglądające na pozór jak promocja bielizny. Tak też chyba odczytała je większość odbiorców, dlatego całej kampanii nie uznaje się za skuteczną. Zdjęcia kobiet z majtkami, biustonoszami czy pończochami na głowie skomentowane były hasłami (kolejno): „Lepiej wyglądają na pupie”, „Lepiej wyglądają na piersiach” i „Lepiej wyglądają na nogach”. Trudno się nie zgodzić. Umieszczony pod spodem napis „Popieraj uzasadnioną nagość w reklamie” często uchodził uwadze konsumentów. Przekaz był reakcją na toczące się dyskusje o wycofaniu reklam bielizny ze względu na ich „nieprzyzwoitość”. I tak zaczęto opowiadać się za nagością.

Dzisiejszy świat jawi się jako bezpruderyjny. Odarty z tajemnicy, poczucia wstydu, delikatności. Kultura staje się bezwstydna, ordynarna, zuchwała. Odbiorcy treści medialnych karmieni są strawą ciężką, wychodzącą uszami i odbijającą się przynajmniej czkawką. Z dnia na dzień, tygodnia na tydzień, roku na rok, obojętnieją. Niewiele jest w stanie ich zaskoczyć, a już na pewno nie zgorszyć. Im więcej dostają, tym więcej chcą. Rozbudza się celowo ich pragnienia, rozbudza się drzemiące dzikie popędy. Kultura nie jest już odziana w piękne słowa i obrazy. KULTURA STAJE SIĘ NAGA. Staje niby bezbronna przed jej konsumentami (o tak, konsumujemy łapczywie naszą kulturę!), a tak naprawdę jest uzbrojona i silna. Jej władza to jej nagość, jej władza to perwersja, jej władza to docieranie do niegdyś tłumionych instynktów. Nawołujemy o nagość, nawołujemy o więcej. Sprzeciwiamy się zakazom, ograniczeniom. Nagie ciała nic nie znaczą. Jeszcze mniej znaczą jednak te ubrane, zwłaszcza w godność.

Zobojętnienie

Wstrząsające dane przedstawione we wstrząsający sposób - dla dobra dzieci. Czy to dobra metoda?



źródło zdjęć: www.kampaniespoleczne.pl

Brutalna kampania społeczna ukazała się w Wielkiej Brytanii. Jej celem było uświadomienie Brytyjczykom, że pomimo wielkiej zamożności ich kraju jedno na troje dzieci żyje w ubóstwie. Kampania „Silver Spoon” miała na celu pokazanie, że bieda jest samonapędzającym się zjawiskiem; to wołanie o przerwanie zamkniętego koła, o pomoc dla wykluczonych społecznie już od urodzenia.

Wizualna strona kampanii wzbudziła wiele kontrowersji. Warto zastanowić się czy tak dosadna reklama jest receptą na sukces i czy mocna kreacja przekłada się na pożądaną reakcję? Dobrze, jeżeli „terapia szokowa” przyniosła skutki w postaci podjęcia odpowiednich działań przez odbiorców, by zredukować nieprzyjemny stan lęku. Gorzej, gdy negatywne emocje wpłynęły na odrzucenie komunikatu. Niewątpliwie nadawcy przekazu zauważyli zobojętnienie społeczeństwa. Stajemy się coraz bardziej odporni na przekazywane treści i trudno do nas dotrzeć. Zdjęcia reklamowe uznane były przez wielu za zdehumanizowaną formę wyrazu, brutalną i drastyczną. Być może tylko dzięki temu tak wielu ludzi zwróciło na nie uwagę. Tzw. shockvertising staje się jedynym sposobem przykucia uwagi odbiorcy. Początkowo przekazów promocyjnych było niewiele, dlatego nietrudno było o innowacyjność. Wystarczyło w nazwie produktu przestawić „do góry nogami” jedną literę i już było to nowe i zapamiętane. Dziś jest inaczej. Reklamotwórcy prześcigają się w pomysłach. Liczne kampanie atakują nas z każdej strony. Długoletnie badania pozwalają określić zapotrzebowanie na konkretne produkty, ale także najlepsze sposoby wpływania na odbiorcę. Podkreśla się istotę dotarcia do wnętrz, grania na emocjach. Brutalność, nieetyczność, drastyczność stają się cechami pożądanymi. Kontrowersyjność staje się miarą skuteczności. Kultura nasza zobojętniała na piękno.

poniedziałek, 15 listopada 2010

Zabić broń


źródło filmu: www.youtube.pl

Zwolnione tempo pocisku rozbijającego kolejne przedmioty. Zjawiskowe eksplozje. Końcowe ujęcie sprawia, że wstrzymujemy oddech. Tego obrazu nie zapomnimy przez długi czas.

Kampania "Kill the Gun" zorganizowana przez londyńskie "czarne" radio Choice FM została zorganizowana w ramach szerszego projektu „Peace on the streets”. Cel jest jasny – zwrócenie uwagi na wysokie wskaźniki przestępstw z użyciem broni wśród niektórych czernoskórych grup społecznych. Ich członkowie w sposób obrazowy mieli przekonać się, jakie rany zadają pociski, jak kruche i ulotne jest życie oraz wreszcie czym skutkuje lekkomyślne stosowanie broni. Paradoksalnie ani noszenie broni, ani tym bardziej jej używanie, nie gwarantuje bezpieczeństwa. Tragizm sytuacji polega na tym, że zapewnia je tylko pokojowe nastawienie i całkowite pozbycie się broni.

Wskaźniki przestępczości zwłaszcza wśród młodocianych ciągle rosną. Przemoc coraz częściej gości w środkach masowego przekazu, grach, zabawach, a ostatecznie także w szkołach, domach i na ulicach. Agresja, choćby słowna, towarzyszy nam każdego dnia. Dorastając w takim świecie trudno jest być innym niż otoczenie, które nas ukształtowało. Kultura siły, wulgarności i krwi nie jest już tylko kojarzona ze społecznym marginesem. Samo napędzająca się machina ruszyła na dobre. Strach budzi strach, agresja – agresję. Bratobójcze walki trwają od lat w wielu miejscach świata. Wielu z nas nie pamięta już ich początków. Niektórzy zainteresowani pewnie zabijają po prostu dla zasady. Strzelamy sobie w skroń jako społeczeństwo, jako ludzki gatunek. „Zatrzymać pociski. Zabić broń”. Nic więcej.

Kultura ignorancji


Powered by GoodWidgets.com
źródło zdjęć: www.kampaniespoleczne.pl

Francuska agencja zaprezentowała nielekką w odbiorze kampanię. Strona wizualna przedstawiająca niesmacznie zniszczone paznokcie, garść włosów, które wypadły, i stracony ząb, z pewnością zapada w pamięć. Ironiczne hasło „Masz rację nie chroniąc się przed AIDS. Możesz żyć z nim bardzo dobrze” prowokuje.
Kampania skierowana była do osób narażonych na zakażenie HIV, czyli w świetle dzisiejszych trendów w nauce, odrzucających pojęcie grup wysokiego ryzyka – do wszystkich, ale głównie do homoseksualistów. Kreacja przedstawiająca młodego mężczyznę z penisem wbitym w jego brzuch oraz z hasłem „Nie trać życia z powodu swojej ignorancji” to także znakomity przykład prowokacji użytej dla celów zmiany społecznej.

W tym kontekście warto zwrócić uwagę na problem ignorancji obecny w społeczeństwach nowoczesnych. Mimo coraz większej świadomości ryzyka wśród populacji ludzkiej oraz kierowanych do niej licznych kampanii i akcji propagujących antykoncepcję, wciąż wysoki jest stopień zarażeń wirusem HIV. Do zakażeń dochodzi oczywiście także innymi drogami, niż tylko współżycia seksualnego, niemniej to ta jest dominującą. Lekceważenie zagrożenia dziwi zwłaszcza w sytuacji, gdy rozwiązłość seksualna jest na porządku dziennym. Częste zmiany partnerów płciowych lub ich przypadkowość, powinny tym bardziej budzić potrzebę bezpieczeństwa stosunku. Młodzi ludzie zdają się żyć tak, jakby problem ich nie dotyczył. Odpowiedzialność zastąpiona zostaje ignorancją. Nawet gdy sprawa dotyczy ich zdrowia i życia.

niedziela, 14 listopada 2010

Konsumpcja kultury





źródło filmów: www.youtube.pl

Konsumpcjonizm stał się na tyle ważnym problemem, że poruszył nawet organy rządowe. Holenderskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Pracy biorąc pod uwagę, że wyimaginowane potrzeby mieszkańców ich kraju przewyższają znacznie ich możliwości, skierowało do społeczeństwa humorystyczną kampanię Blijf Positief. Fakt, że ponad 1/3 ludności Holandii spłaca jakiś kredyt, zaniepokoił polityków. Nie będziemy przytaczać danych dotyczących innych państw, jeśli chodzi o liczbę kredytobiorców. Nie czas i miejsce. Skupimy się jednak samej kwestii powszechności zjawiska.

Jesteśmy pożeraczami. Konsumujemy życie od najmłodszych lat. Jeździmy na zagraniczne (nierzadko niezwykle ekskluzywne) wczasy, „bo Zdziśki byli”. Bałtyk jest już tylko dla schorowanych emerytów, Tatry może dla młodzieży szkolnej, choć i to coraz rzadziej, Mazury dla właścicieli żaglówek (ciężko z tym ustrojstwem się swobodnie przemieszczać). Telefony wymieniamy średnio raz w roku, discmany, mp3, mp4, i-phony, i-pody i inne pierdoły. Coraz mniejsze, coraz nowocześniejsze, coraz... droższe. Telewizor musi zajmować pół ściany, a jak się nie mieści, to trzeba usunąć kanapę. Kredyty zaciągane, by spłacić poprzednie. Toniemy w luksusie... i w długach. Kultura konsumpcji, kultura „mieć”, kultura materializmu. Pecunia non olet? Nam już jednak trochę śmierdzi. Zepsuciem i pozerstwem.

Samozaspokojenie najważniejsze

źródło zdjęcia: www.reklamyspołeczne.pl

„Przyjemność leży w twoich rękach” to główne hasło kampanii, która miała miejsce w rządzonej przez socjalistów Estremadurze, autonomicznym regionie Hiszpanii. Młodzi ludzie (osoby w wieku 14-17 lat) mogły dowiedzieć się o technikach masturbacji i zapoznać się ze sposobami stosowania erotycznych gadżetów na specjalnie organizowanych wykładach oraz z wydrukowanych na tę okazję ulotek. Zastanawia cel, jaki przyświecał organizatorom. Stwierdzenia, że pozbywanie się „mityczności” zbudowanej wokół samozaspokajania jest Hiszpanii bardzo potrzebne, nie brzmią przekonująco.

Nie musimy chyba poskreślać kontrowersyjności i tego, jak „agresywna” była reakcja przedstawicieli innych krajów a nawet samej Estremadury. Co tak naprawdę wynika z tego typu kampanii? Do jakich przemyśleń może nas skłonić? Do bicia się w pierś za kulturę egoizmu, której jesteśmy świadkami. Sama akcja jest już prawdopodobnie interesowna i w skali globalnej może przynieść więcej szkód niż pożytku. Wreszcie odwołuje się także do samolubnych pragnień i żądzy, coraz to młodszej niestety, części społeczeństwa. Ja i moje zachcianki stanowimy dziś centrum świata. Najmłodsi nie znają słowa empatia, współczucie, społeczeństwo. Powracamy do kultu jednostki. Kultura zaczyna być jednostką, ograniczoną na wpływy zewnętrzne, niewspółpracującą, niesymbiozującą z pozostałymi. Kultura ogranicza się powoli do mojego „ja” i ewentualnie garstki ludzi, których szumnie nazywam przyjaciółmi. Przestaje być postrzegana w kategoriach pielęgnowania czy kształcenia. Silnie ugruntowana społecznie wymaga chyba przedefiniowania. Potrzeba dodania nowego oblicza kultury – mojej twarzy. Aspołeczność jest dziś w modzie. A kultura umiera.


sobota, 13 listopada 2010

Najwazniejsza jest... ochrona?


źródło filmu: www.youtube.pl

Reklama francuskiej organizacji AIDES ma szczytny cel – polecać antykoncepcję, jako skuteczną metodę zabezpieczenia się przed wirusem HIV. Oczywiście nie mamy nawet cienia złudzeń, że taka reklama mogłaby pojawić się w Polsce. Inna mentalność? Inne morale? Inna kultura wreszcie?

Można dyskutować nad jej dosłownym (zbyt dosłownym?) przekazem, nad jej nieestetyką, nad wulgarnością. Można by mieć coś przeciwko tego typu zobrazowaniu problemu. Może nie przemawiać do nas niegrzeczne łazienkowe graffiti. Mogą budzić niesmak „biegające” narządy rozrodcze męskie i damskie. Szokująca, to zapadająca w pamięć. Zapadająca w pamięć, to … dobra?

Przeciwdziałanie zakażeniom wirusem HIV to problem ważny społecznie. Nasza kultura, tak bardzo dziś seksualna, boryka się z problemem licznych zachorowań. Ochrona jest ważna, uświadamianie jest ważne, niemilczenie jest ważne. Wydaje się jednak, że reklama ta jeszcze bardziej akcentuje, zapewne nieświadomie, inną istotną kwestię – rozwiązłość.

Przypadkowi partnerzy, kultura seksu, masowość fizycznej miłości. Nie ma mowy o temacie tabu, dziś zresztą chyba tabu przestaje w ogóle coś znaczyć. Ten nieszczęsny penis, którego może dzięki sugestywności reklamy faktycznie robi nam się żal, gdy smutny błąka się po damskiej toalecie, usilnie poszukuje partnerki. Nie poszukuje miłości, zrozumienia, bliskości... Poszukuje czystego pożądania, seksu w jego najbardziej zwierzęcej, najbardziej brutalnej i wyuzdanej postaci. Brak zabezpieczenia odstrasza potencjalne kandydatki.

Prezerwatywa staje się jednak przepustką do „lepszego życia”, w którym do woli można sobie poużywać. Kobiety nie mają w tym życiu imion ani twarzy, a mężczyźni nie muszą być zaradni czy inteligentni. Kobiety muszą mieć pochwy, a mężczyźni penisy. Hulaszcze życie potęguje zagrożenia, także te związane ze złapaniem wirusa HIV. Prezerwatywy nie dają 100% ochrony. Im więcej partnerów, tym większe ryzyko. Może by więc tak zareklamować stałość? Wierność? Tylko kto by to kupił. To już nie ta KULTURA.

Mali robotnicy

źródło zdjęcia: www.kampaniespołeczne.pl

Kampania oddziału UNICEFu wykorzystała tego typu wiadomości, by wspomóc biedne dzieci w Ekwadorze. Fałszywi ojcowie (w przypadku mężczyzn) i siostry (w przypadku kobiet) po wykonaniu telefonu zwrotnego informowani byli o tym, że treść otrzymanego faksu jest nieprawdziwa. 82% telefonujących nie pozostało jednak obojętnych na to, że w Ekwadorze nagminnie wykorzystuje się pracę dzieci i odczuło ulgę... także w portfelu.

Taki sposób zdobywania funduszy może wzbudzać kontrowersje. Mamy do czynienia z wyrachowanym rodzajem manipulacji. W kampanii wykorzystany został mechanizm huśtawki emocjonalnej czyli tzw. wycofanie negatywnej emocji (strach + zaskoczenie, potem ulga). Mechanizm ten jest niezwykle skuteczny w wywoływaniu uległości. W przypadku tak szczytnego celu nie jest to jednak uznawane za nadużycie. Zgoła inaczej miałaby się sytuacja, gdyby była to reklama komercyjna.

Na uwagę zasługuje skala niepokojącego zjawiska wykorzystywania dzieci do pracy, często fizycznej, wykraczającej poza ich możliwości. Nieletni w wielu krajach traktowani są jak darmowa siła robocza. Zwykle to rodzice zmuszają ich do pracy ponad siły, tłumacząc to po prostu chęcią wychowania potomków na zaradnych, pracowitych ludzi. Banalne tłumaczenie zupełnie nie oddaje dramatu dzieci. Można powiedzieć, że tego typu przypadki są tak częste w krajach biedniejszych, słabiej rozwiniętych i mniej demokratycznych zwykle (choć abstrahujemy tu, które z czynników mają faktyczny wpływ na taki, a nie inny obraz sytuacji), że stają się elementem składowym kultury tychże krajów. Jest to zdecydowanie komponent niechlubny i bardzo cieszy fakt, że podejmowane są próby poprawy sytuacji.

piątek, 12 listopada 2010

Seks warzyw

żródło zdjęcia: www.arboblog.pl

Jeżeli pod agendą duńskiego Ministerstwa (w tym wypadku Żywności, Rybołówstwa i Rolnictwa- choć to bez znaczenia) organizowana jest kampania reklamowa jednoznacznie kojarząca się z seksem, to chyba czas się nad sprawą pochylić. Jeżeli celowo namawia się do jedzenia warzyw 6 razy dziennie (zamiast 5 – co jako idealną częstotliwość ukazały badania), by słowo „sześć” [duńskie „seks”] brzmiało tak jak „sex”, a tym samym przykuwało uwagę, to jest to dość niepokojące. Jeżeli na plakatach dotyczących diety owocowe-warzywnej widzimy kopulujące płody ziemi ukształtowane w ludzkie sylwetki, to... no może lepiej po prostu się śmiejmy.
Zastanawia przekaz, który kierowany jest do przeciętnego odbiorcy. Zastanawia to, jak on zostanie zinterpretowany. Czy rzeczywiście wprowadzenie większej ilości jarzyn i owoców będzie kojarzone z korzystnym wpływem na zdrowie? Czy osoba przyjmująca reklamę, nie zdecyduje się jednak na skonsumowanie swojego związku raczej, zamiast pęczka marchewek? Akt seksualny uchodzi za zdrowy, poprawiający kondycję oraz samopoczucie. Jak wiele osób przedłoży nad niego „zieleninę”? Człowiek w swej naturze traktuje wszelkie dostarczane mu informacje bardzo wybiórczo. Wyselekcjonuje je tak, by przyjąć najwygodniejsze i najlepsze dla niego. Nie jest tajemnicą, że każdy z nas ma w sobie coś z egoisty. Nie jest też tajemnicą, że czego oczy nie widzą... A tu widzą – kulturalne współżycie z nieco abstrakcyjnymi „aktorami”. Wyobraźni nam jednak nie brakuje i już wiemy, kto dziś będzie papryką a kto marchewką z plakatu.

Gdy święta to tylko marketing...

Gdy tuż po listopadowych dniach spędzanych na cmentarzach przy grobach najbliższych pojawiają się w sklepach choinki, nikogo to nie dziwi. Gdy kolędy towarzyszą nam przez prawie dwa miesiące, może czasem nas to zdenerwuje. I w Święta kolęd nie słuchamy, a już na pewno ich nie śpiewamy, bo mamy ich po prostu serdecznie dość. Gdy dzieci kilkuletnie siedzą w wózkach zakupowych i wskazują zabawki, które chcą dostać na tegoroczną Gwiazdkę, rodzice są wręcz zadowoleni. Gdy ośmioletni Maciek opowiada o swoich wymarzonych prezentach i o liście do Gwiazdora i gdy mówi „W mojej klasie już tylko ja i pani wierzymy w Świętego Mikołaja. Jak pani przestanie wierzyć, to się załamię”, robi nam się go żal. I żal nam tego całego pięknego świętowania, które na szczęście było naszym udziałem, a którego nasi „następcy” niestety nie znają.



Powered by GoodWidgets.com
źródło zdjęć: weihnachtsmannfreie-zone.de

Problem komercjalizacji świąt Bożego Narodzenia dostrzegli także nasi zachodni sąsiedzi. Kampania społeczna, którą zorganizowali, nie mieści się w powszechnie obowiązujących kanonach, ciężko zbadać jej skuteczność i siłę oddziaływania. Podkreśla się jednak wagę podjęcia choćby najmniejszej próby zwrócenia uwagi na coraz dalsze odejście od tradycji. Kultura staje się narzędziem konsumpcjonizmu. Zanika wszelka duchowość czy swoisty mistycyzm, nawet w przypadku wydarzeń o typowo, wydawałoby się, metafizycznym charakterze. Święta stają się biznesem i maszynką do robienia pieniędzy. Mikołaj, już nie taki święty, po prostu przynosi prezenty. A symbolem, religijnej przecież, uroczystości zostaje Coca-cola. Buntować się pewnie nie warto, ale może warto za przykładem Niemców przypominać o istocie Bożego Narodzenia, o historii biskupa Miry (św. Mikołaja) i przenieść to także na inne sytuacje i obrzędy. Tu już nawet nie chodzi o zeświecczenie, o przywrócenie charakteru stricte religijnego, ale o podniesienie się do kultury duchowej z poziomu tej materialnej.

czwartek, 11 listopada 2010

Plotka

Amerykańska kampania „Don`t judge too quickly” („Nie osądzaj zbyt szybko”) w humorystyczny sposób ujmuje problem współczesnej kultury – kultury plotek i pomówień. Wydarzenia życia codziennego, które dla ich uczestników wydają się być całkiem zwyczajne i niegroźne, obserwatorom jawią się często jako „podejrzane”. Kluczem jest to, by nie przypinać od razu komuś negatywnie konotującej łatki. Rozprzestrzenione niesprawdzone informacje mogą nie być szkodliwe jeśli chodzi o ich wpływ na przyszłość osoby, której dotyczą. Gorzej, jeżeli koniec końców skutkują zrujnowaniem jej życia. Wykluczenie z grupy to najłagodniejsza z „kar”. Często mamy jednak do czynienia z rozpadem rodziny czy całkowitym odrzuceniem ze strony społeczeństwa. Tego typu efekty przynoszą często publikacje dziennikarzy, którzy w pogoni za sensacją i tym, żeby być pierwszym, zapominają o rzetelności, obiektywizmie i prawdzie. Oszczerstwa rzucane są bez zastanowienia, bez sprawdzenia źródeł, bez wysłuchania „drugiej strony”. Wiadomości okazują się być kłamstwem zwykle w momencie, gdy już jest na to za późno („plotka obiegnie świat, nim prawda założy buty”). Boli fakt, że plotkowanie nie jest już tylko domeną targowych przekupek, ale praktycznie wszystkich ludzi. Staje się to jednym z najbardziej lubianych zajęć wśród dzieci, młodzieży, dorosłych i starszych, niezależnie od sytuacji materialnej, wykonywanego zawodu czy pozycji społecznej. Jest to być może wynik znudzenia, braku zainteresowań i pasji albo ludzkiej zazdrości czy w skrajnych przypadkach zawiści.

źródło filmów: www.youtube.pl

Kultura perfekcji

Szczupła i proporcjonalna sylwetka, nieskazitelna cera, uwydatnione kości policzkowe, lśniące włosy- to współczesny kanon piękna. Gdzieś na marginesie umiejscawia się za niskich, za wysokich, za pospolitych, za oryginalnych, za grubych, za chudych. Niepełnosprawni w tej kulturze są po prostu niezauważani.

Próbą przełamania tego tabu był projekt artystyczny "Aesthetic & Disability". Osoby niepełnosprawne stały się modelami. Do każdej fotografii dołączono krótki cytat o pięknie, wyglądzie, samoakceptacji. Także o świadomości i sile („Każda istota ludzka jest wyjątkowa i wszyscy dążymy do doskonałości”). To próba ukazania, że deformacje ciała, czy niepełna sprawność ruchowa mogą być piękne.

źródło zdjęć: www.kampaniespoleczne.pl

Współczesna kultura przyjęła sobie określone wartości za dominujące: piękno, wygląd, siła. Powszechne ich zanegowanie umożliwiłoby przejście z kultury perfekcji do kultury człowieka po prostu. Wielu z nas marzy o świecie nieidealnych kształtów. Krzywe nogi, piwny brzuszek, niezarysowane mięśnie, cellulitis, krótkie rzęsy, duże nosy, małe usta, krótkie palce dłoni, rozbiegane oczy, przebarwienia skórne, odstające uszy … Świat nieidealnych marzeń, nieidealnych wartości, nieidealnych sylwetek byłby idealny. Ale my- nieidealni, chyba nie umiemy przewartościować naszych wyidealizowanych wyobrażeń.

środa, 10 listopada 2010

Niech żyje hedonizm


Powered by GoodWidgets.com
źródło zdjęć: www.theinspirationroom.com

Autobusy z napisem „Prawdopodobnie Bóg nie istnieje. Także przestań się teraz martwić i ciesz się życiem” zdominowały londyńskie ulice. Była to odpowiedź na „jeżdżący” banner reklamowy z umieszczonym na nim cytatem zaczerpniętym z biblii: “When the Son of Man comes, will He find Faith on this Earth?”. Inicjatorka projektu – Ariany Sherin opublikowała ponadto artykuł, który zachęcał entuzjastów pomysłu do finansowego wsparcia jego realizacji.

Trudno określić, jakie były rzeczywiste cele przyświecające wydarzeniu. Być może autorce chodziło tylko o zaistnienie w świecie medialnym i zwrócenie na siebie uwagi. Prawdziwi ateiści zwykle nie negują istnienia Boga, ponieważ wychodzą z założenia, że każde udowadnianie jego nieobecności już jest przyznaniem jego egzystowania. Cała inicjatywa zdaje się być hołdem oddanym hedonizmowi. Życie tu i teraz, korzystanie z tego, co oferuje nam świat, brak choćby najmniejszych skrupułów, brak myślenia o przyszłości to tendencje, które zdominowały naszą egzystencję. Te swoiste trendy lansowane często przez środki masowego przekazu trafiają zwłaszcza do ludzi młodych. Beztroska niestety skutkuje często skrajną nieodpowiedzialnością. Nastolatkowie nie baczą na konsekwencje swoich działań. Coraz częściej problem ten dotyczy także ludzi dorosłych. Chęć zabawy i odstresowania się jest tak silna, że staje się wytłumaczeniem zachowań niemoralnych, a także niebezpiecznych. Przydałoby się może zareklamować umiar jako gwarant prawdziwego szczęścia.

wtorek, 2 listopada 2010

Reklama - (krzywe) zwierciadło kultury?

Witamy!
Na mapie blogów tematycznych zaznaczamy nowy punkt - nasz mały przegląd. W odpowiedzi na potrzeby wszystkich użytkowników, którzy zainteresowani są reklamą i szeroko pojętą kulturą, powstała nasza 'reklama kultury'. Przedstawiamy najbardziej, naszym zdaniem, kontrowersyjne reklamy, ukazujące problemy społeczne i tendencje, z którymi mamy do czynienia w codziennym życiu.
Według znanej nudnej definicji reklama to informacja połączona z elementem perswazyjnym. Udowodnimy, że nie tylko! Wiele z nich może być wyraźnym odbiciem kultury, pokazującym pewne problemy, z którymi człowiek, tworzacy ową kulturę musi się zmierzyć, mimo że nie zawsze potrafi. Lektura naszego bloga pozwoli Wam się o tym przekonać.
Prezentujemy reklamy szokujące, ale ukazujące rzeczywistość. Zadbamy o to, aby Wasze pojęcie 'kontrowersji' nabrało innego, pełnego wymiaru. Zachęcamy do obejrzenia naszego zbioru reklam i zapoznania się z krótkimi recenzjami, komentarzami i sugestiami na ich temat.
Do dzieła!